Branford Marsalis Quartet - 11.11.2014, CK Jazovia

 

Podwójny występ Branforda Marsalisa i jego Quartetu przypieczętował i zamknął pierwszą odsłonę festiwalu. Zespół, pomimo zmęczenia wynikającego z trudów zaskakującej podróży, dotarł do Jazovii na niemal ostatnią chwilę i dał dwa pełne szacunku do publiczności, zaangażowania i absolutnej mocy występy. Podziękowania należą się zarówno zespołowi Branforda Marsalisa, jak i Państwu za cierpliwość i tak pozytywny odbiór dźwięków płynących ze sceny. W drugim koncercie słuchacze mieli okazję wysłuchać utworu „spod ręki” Krzysztofa Kobylińskiego. Muzycy, z Branfordem Marsalisem, zagrali na sam koniec kompozycję Krzysztofa Kobylińskiego „Pink Year”, którą wcześniej, w ramach wspólnej, lipcowej sesji Joey Calderazzo i Krzysztof Kobyliński nagrywali w przestrzeni Jazovii. Ten eksperyment wyszedł bardzo dobrze.

 

Pomimo niedogodności losowych i czasowych w czasie pobytu Branforda Marsalisa u nas w Jazovii w Gliwicach, udało mi się ostatecznie przeprowadzić rozmowę z Mistrzem tuż przed jego wylotem następnego dnia - bowiem na lotnisku. Rozmawialiśmy o wszystkim, jednak to co urzekło go najbardziej to ciepłe i serdeczne przyjęcie PalmJazzowej publiczności i właśnie od tego rozpoczęliśmy rozmowę.

 

Pełny zapis wywiadu w wersji audio ukaże się niebawem na profilu Jazovii: https://soundcloud.com/jazovia/

Tymczasem zapraszam do lektury fragmentu rozmowy, Kamil Rubik.

 

ROZMOWA Z BRANFORDEM MARSALISEM (12.11.2014) po koncertach w Jazovii w ramach Palm Jazz Festiwalu 2014.

 

KR: Witaj Branford, to wielka radość dla nas, że mogliśmy Cię gościć w Jazovii. Dziękujemy za dwa urzekające koncerty w dniu wczorajszym. Moje pierwsze pytanie, jak Twoja forma i samopoczucie po tych ostatnich 24 godzinach?

 

BM: Dziś jest OK, moja forma jest lepsza.

 

KR: To nie Twój pierwszy pobyt w Polsce, ale Twój pierwszy pobyt w Jazovii w Gliwicach. Jak odbierasz to miejsce?

 

BM: Gdy przyjechaliśmy wczoraj byliśmy bardzo zmęczeni i w nie najlepszych nastrojach. Jednak samo miejsce jest znakomite, a publiczność cudowna. Generalnie polska publiczność jest moim zdaniem wspaniała. Mieliśmy zatem przyjemność z grania, chociaż w dziwnym tego słowa znaczeniu, bo byliśmy naprawdę wykończeni podróżą (uśmiech). Ale dzięki, był to miły wieczór.

 

KR: Czy lubisz ten rodzaj bliskości z publicznością, który mamy w naszej sali koncertowej Jazovii?

 

BM: Tak, lubię, aczkolwiek lubię właściwie i bliską styczność z publicznością i daleką. Najważniejsze jest dla mnie to, że gram muzykę.

 

KR: Zagraliście wczoraj jedną kompozycję Krzysztofa Kobylińskiego - "Pink Year". Jak opisałbyś jego muzykę?

 

BM: Bardzo przyjemna kompozycja. Wspaniała melodia, miałem dużą frajdę wykonując ten utwór.

 

(...)

 

KR: Dziękuję za poświęcony czas, życzę Tobie i zespołowi spokojnego lotu i do zobaczenia mam nadzieję na kolejnych koncertach.

 

BM: Dziękuję również, wszystkiego dobrego.